— Juliuszu, czy wiesz, co się dzieje w mieszkaniu obok?
— Klementyno, stamtąd grozy wieje obłok.
— Ciągle głosy dziwne idą, czasem śmiechy, czasem chichy.
— Hiihihihi, hahaha, hohoo.
— Słyszałaś?
— Nie.
— Papryka?
— Ale skąd, jak to?
— Kto właściwie to mówi?
— Przemawiają głosy przeze mnie. Klementyno, jesteś?
— Witam, jestem duchem rapu.
— Dzień dobry, kawy, herbaty, cukru do smaku?
— Gdzie tu można powiesić płaszcz?
*Słychać szaleńcze śmiechy* *Pokazuje palcem na wieszak*
— Ile pan słodzi?
— Jak to pan?
— O, najmocniej przepraszam.
— Proszę zejść z mojej stopy.
— To co, może coś zaśpiewamy?
*Słychać wycie syren policji*
Puk, puk, puk!
— Proszę otworzyć!
— Już tu są!
— O nie!
— Niech duch rapu odkręci zasuwkę.
— Zgoda.
— Joł, joł, joł.
— Tu policja.
Komendant (szeptem):
— Pszypszypszymłł.
— Co pan tam mamrocze?
— Nie interesuj się.
— Ręce do góry. Dobra zabawa jest nielegalna.
— Ależ komendancie!
— Kawy, herbaty?
— My tu tylko na chwilę, zboczyliśmy ze szlaku. Idziemy na Orlą Perć.
— A gdzie jest termos?
— Proszę tu podpisać.
— Musimy przeszukać.
— Na jakiej podstawie?
— Klementyno, jesteś?
— Przyjdzie pismo z uzasadnieniem.
— Oj, coś mało rapu.
— Dostaliśmy zgłoszenie, że tu jest człowiek narapowany.
— Nie, nie, nie, tu tylko ludzie na-nie-rapowani.
— Ja jestem człowiekiem opętanym.
— A ja napisanym.
— Posiłki już jadą.
— Czy rap jest zakazany?
— A co z recytowaniem?
— Niech sobie pani sprawdzi w kodeksie karnym.
— Nara, idę po wany.
— To on, łapać go!
— Żegnamy dzisiaj bardzo ważną osobę dla sceny rapowej.
*Śmiechy cichną*
— …
Cisza.
Cicho sza.