O polityce, religii i kolorach w pomieszczeniach zamkniętych i grupach izolowanych się nie dyskutuje, więc to, że dla jednych ma barwę pistacjową, dla innych miętową, jeszcze innych ogórkową pozostaje niezwerbalizowane. Tylko ci odważni, biorący rzeczywistość bez pardonu, mówią głośno, że jest ZIELONA, co polemiki nie wywołuje.
Podobnie nikt nie kwestionuje, że pochodzi z Kosmosu. Nie wiadomo jednak, kto ją dostarczył. A może była na tyle samodzielna, że się samodostarczyła? Wątpliwości co do praprzyczyny jest wiele, ale niewątpliwie sałata kosmiczna stała się podstawowym składnikiem spożywczym na planecie Ziemia krążącej w Układzie Słonecznym w Galaktyce Drogi Mlecznej.
Ludzi karmi się nią od niemowlęctwa aż do późnej starości (w wieku pomiędzy sami się karmią).
Powszechnie uważa się, że:
Stymuluje rozwój mieszków włosowych
Anihiluje brzydki zapach z ust
Łechce podniebienie twarde (więc ludzie częściej się śmieją)
Atakuje wolne rodniki, wolno się rodzące i mocno szkodzące
Taktu i obycia uczy
Aktywuje łzy, co wpływa na rozwój życia emocjonalnego
Koi pragnienie powrotu w Kosmos i dzięki temu Ziemia jest zamieszkała
Odkaża przewód pokarmowy
Szkodzi komórkom tłuszczowym
Maskuje zmarszczki i stary wygląd
Ingeruje w złe emocje, precz je przepędzając
Czuwa nad prawidłowym metabolizmem
Zżera stres zanim on ją zeżre
Niweluje cellulit u mężczyzn
Angażuje komórki nerwowe do większej aktywności.
W związku z modą bioekowege i wzmożoną konsumpcją sałaty kosmicznej w ostatniej dekadzie roślina ta jest coraz rzadsza. Jeść się chce, a nowych dostaw z Kosmosu nie widać. Prognozy nie napawają optymizmem, istnieje realna groźba powrotu do substytutów – cebuli, ziemniaków i kapusty. A to najprawdopodobniej szczęścia ludzkości nie przyniesie.