1. Panie detektywanie, piszę w sprawie zagubionej w kranie marchewki. Nie wpadła do rury, nie została zgnieciona, ale myta była pół godziny przed obiadem. Poszłam tylko zafarbować włos, potem już jej nie było, tylko strzępki jej grzywy zielonawej, co to ją marchewka nosi na czubku głowy. Na pierwszy rzut oka jak by pan ocenił sytuację? Mesurna Czupirna
Szacowna Krani, mogło się zdarzyć tak, że pomyliła Pani marchewkę z rudą farbą do włosów i wtarła ją sobie w głowę. Świadczyć może o tym pozostawiona w zlewie poszlaka. Drogą redukcji zielone włosy marchewki nijak nie mogą się połączyć z Pani włosami ludzkimi. Są to dwa różne, wykluczające się gatunki włosa, w konsekwencji czego odpadają z powrotem do zlewu jako jedyna pozostałość w sprawie.
Drugie alibi, jakie widzę, jest w sytuacji, gdyby kran był rdzewny. Marchewka dąży do rdzy jako tożsamej sobie w kolorze, zaprzyjaźnia się z nią, po czym żyją razem w symbiozie w zamętach kolanka. Nic z tym najlepiej nie robić, ponieważ mogą doprowadzić w ramach zemsty do stwardnienia kranówki na kamień.
2. Panie Detek, jestem zdezorientowany od kilku godzin, łapię za każdą napotkaną książkę w domu i próbuję w niej znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Co stało się z moją ulubioną sprzedawczynią – Kobybulką Ledwotyti? Sprzedawała pączki, zawsze o 8:00 rano była uśmiechnięta, niosąc mi sens i radość na cały dzień. Od niedawna nie ma jej w piekarni, został po niej tylko duch, naprawdę duch! Widzę, jak przezroczyście się do mnie uśmiecha, a obsługuje Liliwidia Szarotyp. Jak to możliwe? Czy Kobybulka została zabita?
Jak wszyscy doskonale wiemy, pączki kupuje się w cukierni, a nie w piekarni. W piekarni kupuje się co najwyżej pieczywo. Czy nie pomylił Pan wejścia? Czy ta cukiernia sąsiaduje z piekarnią? Lub odwrotnie? A może ostatnimi czasy w Pana ulubionym miejscu doszło do przemeblowania i zamieniono miejscami segment piekarniczy z segmentem cukierniczym? W tej sytuacji rzekomy duch byłby odbiciem zza szyby oddzielającej lady. Proszę się uspokoić, wziąć szeroki oddech i dokładniej się porozglądać, zamiast siedzieć z nosem w książkach.
3. Drogi detektywistyczny panie! Nie ukrywam, że rzecz, którą robiłem, była ponadprzeciętna. Kładłem na telewizorze skarpetki różnej maści, by otoczyć go większą liczbą kolorów. Niektórzy tego nie zrozumieją, ale ja naprawdę staram się żyć kolorowo i wesoło, a to mi zawsze pomagało. Oglądałem na przykład koncert Beaty Kozidrak, a ona blisko twarzy miała moje skarpetki w jelonki, które akurat schły. Wiem, wiem, dziwne. Ale ja czułem swojskość! Od niedawna mój telewizor nie działa, a z tyłu znalazłem ślady wielkich łap. Czego to może być kwestia? Czy może pan do mnie przyjść?
Połączenie skarpetek z telewizorem jest ryzykowne. Skarpetki prawdopodobnie naelektryzowały się, w wyniku tej reakcji jelonki i wszystkie inne wzorki ożyły. Słuchając wraz z Panem koncertu, zbyt dosłownie odebrały tekst refrenu Białej armii Bajmu i postanowiły zawalczyć z telewizorem. Czy ma Pan skarpetki w białego misia? To mogą być jego łapy.
Inną ewentualnością jest Kozi Drakula. Specjalizuje się on w wysysaniu kolorów zarówno z telewizora, jak i ze skarpetek. Jest w tym względzie wszystkożerny. Takie połączenie jak w Pana domu jest dla niego istną gratką! To jak zaproszenie. Odcisk jego szczęki łatwo pomylić z odciskami łap.
Niestety nie mogę do Pana przyjść, ponieważ sam właśnie oglądam telewizję i obawiam się, że może mnie spotkać to samo, co Pana, gdy odejdę od odbiornika. Kozi Drakula nigdy nie śpi!