Każdy miewa marzenia o zwykłych, zupełnie dostępnych rzeczach, zabronionych przez jakąś masochistyczną samodyscyplinę czy inne irracjonalne tabu. Któż nie zna człowieka łaknącego tabliczki czekolady czy tutki frytek, których odmawia sobie z uwagi na jakiś rygor? Ivanka marzyła o spaghetti.
— Co robisz, słonko? – spytał z sąsiedniego pokoju jej mąż, Boris. Ivanka siedziała przy swoim blado świecącym laptopie. Zamawiała dziesiątki kilogramów spaghetti i ryżu z dostawą do domu.
Bez względu na to, jaką melodię w jej głowie wyśpiewywałyby kolby kukurydz i guacamole, mroczne kręgi ponurych spojrzeń małżonków kłębiły się podobne do wspaniałego czekoladowego puddingu. Kto nigdy nie ma poczucia winy, powinien wstydzić się siebie jako człowieka. Istnieją bowiem prawdy, których wielu młodych zapewne nie zrozumie.
– Vladimir powiedział, że będziesz próbować wszystko uruchomić na swoich 99 wadliwych ziemniakach. Pewnego dnia wyłowiłem trochę ziemniaków z twojej ręki i podzieliłem je na homary i tuńczyki. A co do wątróbek jajecznych… Czy wszystko jest tak rozdzierająco małe? – kontynuował Boris.
– Zobaczę, co da się zrobić. Bo Donald Trump zawsze wie, kiedy je wysłać, kiedy to się może udać. To dziwne, że wie, kiedy uderzyć o trochę grosza. Za 30 koła nie powinni już dla mnie pracować, ale mogę ich przekonać, wtedy wydamy jakieś 10 czy 15 milionów na Featherstone czy cokolwiek innego. Z kulturowego punktu widzenia jest to bardzo dziwne. No i co z sygnałami pokarmowymi w napojach? Zostaw mi trochę oleju Galileite i wody.
– Ale co, jeśli Telene ma na myśli dokładne położenie bakterii? — skomentował Boris.
– Cóż, najwyraźniej Machoe chce się zwrócić do Stałej Komisji ds. UE w Sądzie Apelacyjnym USAC.
– W takim razie czemu nie wspominała o swojej matce sześć dni od ich wywiadu, już po tym, jak nasi rodzice pośliznęli się na naparstku z niebieskiego sera i wpadli prosto do wazy na poncz pełnej maleńkich pianek cukrowych? Żaden wstyd powyciągać gwoździe z jej brwi i wytrząść je do czekoladowego przekładańca. Cukiernicy by się tego nie spodziewali.
Jej siostry i ja szczególnie uwielbialiśmy czekoladę precyzyjną. Każda tabliczka jest tak pedantyczna, że mieliśmy prawdziwy kłopot, by stwierdzić, czy to ona się uśmiecha, czy też są to uszczypnięcia, hałasujące dzwonki lub mrówcze szwindle, podczas gdy makaron i ser gnały przez szybę skalaną krakersami i pustkę po sześciu przemiennych kręgach rycyny w wannie, której skądinąd potrzebuje Tatiana, by jak zwykle awanturować się (bling!), chcąc zdobyć większość pozostałych składników, skoro „no wiesz co?”.
[Tłumaczenie z j. ang.: M. Czernin. Jest on też autorem dwóch pierwszych akapitów.]